Lubiących obcować z tajemnicami historii zapraszamy do zwiedzania okolicznych zabytków historycznych i architektonicznych, choćby klasztoru cysterek z XIII w., murowanego kościoła z I poł. XV w. pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny (Sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej) w Marianowie, ruin gotyckiego kościoła z XIV w. w Dalewie, kościoła filialnego pw. Matki Boskiej Częstochowskiej z XV w. w Gogolewie, kościoła pw. Św. Jana Ewangelisty z XV w. oraz pałacu w stylu eklektycznym z XVIII w.w Dzwonowie, kościoła gotyckiego pw. Stanisława Biskupa Męczennika z XV w. w Sulinie, ruin wieży z kamienia polnego w Wiechowie, dawnego dworu z XIX w. w Krzywcu i pałacu z XIX w. w Trąbkach, a także stanowisk archeologicznych, pochodzących ze starożytności i epoki kamienia, licznych pomników przyrody, spośród których najbardziej znany jest Dąb Sydonii.
Historia Marianowa datuje się od 1248 r., gdy Barnim I Dobry nad „pięknym strumieniem”(„rivulus sanctae Mariae”) ufundował klasztor cysterek poświęcony Najświętszej Marii Pannie.
„W imię świętej i nierozdzielnej trójcy Barnim z Bożej łaski Książę Pomorzan, wszystkim czytającym ten dokument- zbawienie w Tym, który jest zbawieniem wszystkich. Aby te czyny, które dokonują się w czasie wraz z czasem nie zniknęły, muszą zostać potwierdzone na piśmie i przyłożeniem pieczęci. Dlatego chcemy, aby było wiadomym, iż z dniem 2 listopada 1248 r. klasztor zakonu cysterek ku czci Wszystkich Świętych, a szczególnie Najświętszej Marii Pannie na terenie Ziemi Stargardzkiej fundujemy.”
To właśnie ten dokument, zapoczątkował dzieje klasztoru cysterek w Marianowie. Pierwszą przełożoną klasztoru została jedyna córka księcia Warcisława III, stryja Barnima I. Po wprowadzeniu reformacji, w roku 1541 pomieszczenia poklasztorne przeznaczono na zakłady i schroniska dla szlacheckich panien, nad którymi władzę sprawował książę. W późniejszych wiekach klasztor borykał się nie raz z zawieruchą polityczną. W 1549 r. pożar zabudowań klasztornych zniszczył wszystko co najlepsze, a ich odbudowy dokonano przy wsparciu finansowym rodziny Wedlów.
Historia Marianowa wiąże się również z postacią szlachcianki – Sydonii von Borck, urodzonej około 300 lat po założeniu klasztoru. Legenda podaje, że była to czarownica, która za swoje niecne występki została ścięta, a jej ciało spalone. Czy rzeczywiście piękna Sydonia uprawiała czary, czy przyczyniła się do przedwczesnego wymierania książąt z dynastii Gryfitów, czy też była jedynie nieszczęśliwą, a z wiekiem także zgorzkniałą kobietą, której miłość odrzucił książę Ernest Ludwik? Odpowiedź na te pytania być może na zawsze zostanie tajemnicą, jednak pamięć o Sydonii i jej budzącej podziw wśród ówczesnych urodzie wciąż trwa i nie brakuje dociekliwych, chcących poznać tajemnicę jej życia.
Pierwsze „czarownice” pojawiły się w średniowieczu. W dobie licznych wojen religijnych zrodziła się powszechna niechęć do innowierców, wówczas święta inkwizycja skazywała ich na śmierć. Kościół popierał ściganie domniemanych czarownic, czego dowodem była wydana w 1484 roku przez papieża Innocentego VII bulla Summis desiderantes affectibus. Lęk przed czarownicami w samej tylko Europie pochłonął 750 tysięcy ofiar. Czarownicami były przede wszystkim kobiety, które oskarżano o kontakty z diabłem i całą szatańską świtą. W Polsce najpopularniejszym miejscem spotkań czarownic była Łysa Góra, na której odbywały się sabaty. Przed wiekami pewna „czarownica” mieszkała także w Marianowie … nazywała się Sydonia von Borck. Data jej narodzin nie jest dokładnie znana, mogło to być około roku 1540. Jej rodzicami byli Otto i Anna z domu von Schwicheld. Sydonia miała siostrę Dorotę i brata Ulricha. Jako najmłodsza córka była rozpieszczana przez rodziców, którzy starali się spełnić każdy kaprys pięknej i dumnej Sydonii. Na wołogoskim zamku, położonym na sztucznie utworzonej wyspie na Pianie, Sydonia poznała urodziwego księcia Ernesta Ludwika. Młodych połączyło gorące uczucie. Szczęście Sydonii nie trwało długo … Ernest Ludwik ożenił się w 1577 roku z Zofią Jadwigą, córką księcia brunszwickiego Juliusza. Urażona i zraniona Sydonia opuściła zamek rzucając przekleństwo na ród książęcy.
Po śmierci rodziców Sydonia i Dorota znalazły się pod opieką brata, jednak jemu nie zależało na szczęściu sióstr. Pragnął zdobyć jedynie majątek, jaki dziewczęta odziedziczyły po zmarłych rodzicach. Powoli starzejąca się Sydonia rozpoczyna tułaczkę po całym Pomorzu. Zamieszkuje w Szczecinie, Stargardzie Szczecińskim, Krępcewie, Chociwlu, Resku i … w Marianowie. Wciągana w liczne spory i awantury Sydonia stawała się coraz bardziej agresywna. Rodzina coraz bardziej się od niej odsuwała. Zaczęły krążyć o niej nieżyczliwe osądy, nazywano ją czarownicą. W roku 1604, na wniosek krewnych, Sydonia została umieszczona w klasztorze zakonu cystersów w Marianowie. Była najstarszą mieszkanką, z racji wieku powierzono jej funkcję zastępczyni przełożonej. Niezrozumiana przez młode zakonnice Sydonia prowokowała liczne konflikty. Stara i zgryźliwa kobieta czuła się źle w Marianowie. We współmieszkankach widziała wrogów. Zakonnice uważały, iż swoim przybyciem Sydonia zatruła im życie. W czasie pobytu w Marianowie, samotna Sydonia rozmawiała ze zwierzętami. Powiernikami jej tajemnic stały się wróble, okoliczne koty i oczywiście ukochany pies. Ulubioną książką Sydonii była Biblia. Czytywała także modlitewniki. Interesowała się ziołami. Leczyła nimi siebie i innych, przypisując im niezwykłe właściwości. Uważała, że mogą one „odpędzić życie albo śmierć”. Znała tajemnice ziół, a ludzie przychodzili do niej po pomoc. W 1619 roku odbył się kolejny z licznych procesów, tym razem wytoczony Sydonii przez współmieszkanki klasztoru. Appenburg, Stettin i Hebron oskarżyły Sydonię o czarodziejskie praktyki z niejaką Wole. Niepokorna Sydonia oświadczyła wówczas, że nadal będzie uprawiać czary ... . Przewieziono ją do zamku Oderburg w Szczecinie. Oskarżono o dokuczanie mieszkańcom klasztoru, wreszcie o czary powodujące tajemnicze zgony, w końcu obwiniono ją o zniszczenie panującego książęcego rodu Gryfitów. W roku 1592 umiera Ernest Ludwik, w 1600 Jan Fryderyk – książę szczeciński, w 1603 Barnim XII – jego następca, w 1605 Kazimierz IX, w 1617 Jerzy III. Wszyscy ci mężczyźni mieli umrzeć w wyniku klątwy, jaką rzuciła Sydonia na ród ukochanego, który ją zdradził. Zarzucano jej spowodowanie śmierci pastora Dawida Lüdeke z Wiechowa, przełożonej Magdaleny Petersdorf, wnuka Ottona von Borck, księcia Filipa czy chorobę służącej Triny Pantels. Sydonia zaprzeczała tym oskarżeniom. 11 stycznia 1620 roku sąd zorganizował przesłuchanie świadków w Marianowie, którzy potwierdzili zarzuty stawiane Sydonii. Niektórzy twierdzili, że widzieli jak oskarżona, chcąc kogoś zabić, rozmawia ze swoim psem, opowiadali też o starych kobietach, które rzekomo odwiedzały Sydonię. Sąd oczekiwał, że w obawie przed torturami Sydonia przyzna się do winy, jednak dumna szlachcianka odmówiła. Została wtrącona do celi w zamku Oderburg, gdzie poddawano ją torturom. Sydonia została poddana tzw. łagodniejszym torturom – o ile w przypadku tortur w ogóle można mówić o łagodności – została położona na ławie tortur, rozebrana przez kata i jego pomocnika. Ręce związano jej za plecami i w samej koszuli posadzono na rzemieniach. Następnie włożono jej nogi w dyby, dopiero wówczas Sydonia przyznała się, że potrafi czarować i poprosiła o uwolnienie. W głębi duszy wierzyła, że Bóg ją uwolni, że nie pozwoli jej umrzeć, bo przecież jest niewinna. W połowie sierpnia 1620 roku sąd skazał Sydonię na ścięcie toporem, a następnie spalenie na stosie. Wydarzenie to miało miejsce przed ówczesną Bramą Młyńską w Szczecinie, w okolicy obecnego Muzeum Narodowego przy ulicy Staropolskiej. Jej skromny spadek przyznano sądowi na pokrycie kosztów procesu.
Czy zgorzkniała staruszka naprawdę była czarownicą? Tego już nigdy się nie dowiemy. Dziś, niektóry mieszkańcy Marianowa zgodnie twierdzą, że widzieli ducha Sydonii, idącego powoli wzdłuż murów otaczających Kościół, nazywają ją Białą Damą, a prawdziwie zakochani, w szumie przybrzeżnych trzcin i szeleście liści wiekowego dębu mogą usłyszeć tajemnicze szepty i zaklęcia Sydonii, wspominającej szczęśliwe dni u boku kochanka.